"Hate speech"
Tytułowe sformułowanie zrobiło zawrotną karierę w Internecie, życiu społecznym, politycznym i medialnym. Komu przyklejono naklejkę "hate speech", czyli mowa nienawiści, może być pewnym, że spoglądać będzie się na niego, jako na społecznie wykluczonego.
Temat tzw. "mowy nienawiści" wypłynął znowu przy okazji tragicznej śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Nie będziemy tutaj zatrzymywać się dłużej nad tym smutnym wydarzeniem, dość już zostało powiedziane. Chcemy jednak napisać parę słów na temat samej "mowy nienawiści". Uczniowie gimnazjum oraz liceum zapytani o to, czy spotykają się z nienawiścią lub przemocą słowną, prawie zgodnie odpowiadają, że tak. Przykładami jest ulica, Internet, rodzina a nawet szkoła. Gorzej już idzie sformułowanie sensownej definicji, czym w istocie jest "hate speech". Najbezpieczniej jest chyba powiedzieć, że zaczyna się tam, gdzie odchodzi się od argumentów ad rem na rzecz argumentów ad personam.
Trzeba jednak też zauważyć, że sformułowanie "mowa nienawiści" padło ofiarą ideologizacji. Po pierwsze, wielu stosuje prawo Kalego: jeśli ja kogoś obrażam to jest to dana mi wolność słowa, a jeśli ktoś obraża mnie to jest to już "hate speech". Po drugie, "mowa nienawiści" to niejednokrotnie zwrócenie komuś uwagi na grzech lub błąd. Ileż dzisiaj oskarżeń wysłuchałby Pan Jezus?! Jakim przedstawicielem "mowy nienawiści" byłby współcześnie Mistrz z Nazaretu!
A jednak Mówienie prawdy, w tym także upominanie w imię miłości, to nie jest słynne już "hejtowanie", ale miłowanie. Warto o tym pamiętać, żeby edukacja, lekcje o mowie nienawiści nie przerodziły się w "hate speech" w imię tolerancji i wolności.
Komentarze
Prześlij komentarz